niedziela, 18 kwietnia 2021

W obronie krajan!


Liv Johanson zalegwszy z swoimi żołnierzami podziwiał kolejny norweski wschód słońca.
Słyszał nie raz o ciepłych krainach gdzie słonce wschodziło nie tylko wcześniej ale potrafiło przyjemnie parzyć ciepłota promieni.. mimo to właśnie ten szary blask tak mało przyjazny dla obcych był prawdziwym cudem, które Norweg przezywał każdego dnia, ciesząc się z pojedynczych promieni dających złudne wrażenie ciepła.

Obcy nie potrafili tego zrozumieć.
Tak jak Liv to co ostatnio się działo w jego kraju.

Niedługim czasem po potyczce korpusu z szwedami, wydarzyło się kilka poważnych zmian w życiu oficera.
Po tym jak pochowali Irisha, którego kochał chyba każdy żołnierz w korpusie, tytułem potrzeby Jorgen Belke postanowił utworzyć mniejsze grupy operacyjne, które miały nękać wroga dając szanse spokojnego wycofania się korpusu po poniesionych stratach.

Na czele jednej z tej grup stanął właśnie Liv.
Plan wydawał się iście szalony, zwiad miała przeprowadzać piechota, a wojna miała przeinaczyć się w walkę po lasach i kniejach.

Liv podszedł do tematu wkładając to całe swoje serce. Niewielka jego grupa operacyjna licząca 400 strzelców nękała Szwedzkich najeźców w każdy możliwy sposób. Przypominali się tak skutecznie jak przechodka przypominająca o kilku srebrnikach za jej towarzystwo czy mężatka domagająca się protekcji finansowej swego męża.

I tak właśnie jego ludzie sięgnęli w krótkim czasie lęgendy nazwani leśnymi ludzmi.. a w innych kręgach nawet demonami knieji.

I kiedy w krew jego podwładnym weszło bicie szwedów, burza nagle zaczęła cichnąć. Szwedzi zaczęli się cofać jak fale morskie, po przypływie.

Przyczyną było lądowanie sił sprzymierzonych wojsk Austryjackich, Brandemburskich i Polskich idących z odsieczą armi Duńskiej i Norweskej.

O Polakach słyszał wiele, w tym na temat ich męstwa dumy ale i brutalności.
Wiele słyszał a teraz miał się o tym przekonać osobiście.

Dlaczego?.. Otóż okazało się że ten bitny naród po pierwszych wiktoriach, bardzo szybko zaadoptował się na ziemiach norweskich, traktując ziemie jak swoje..
I tak oto wybawcy okazali się szybko ciemiężycielami.

Po wsiach zaczęto szybko straszyć dzieci tym narodem, który choć pobił dotychczasowego współnego wroga kazał obecnie płacić daninę na którą nikt się nie zgodził!!

Dlatego Liv i jego leśne duchy postanowili nie przechodzić obojętnie wobec takiej niesprawiedliwości i w swój własny sposób ukrócić tego typu procedery pokazując krajonom, że mogą liczyć na swoich obrońców.. A Sojusznikom przypominając definicję tego słowa.

I tak właśnie współpracując z lokalną milicją i dragonią zapadł w wiosce czekając na "wroga"

Kiedy jego pozycję minęło małe bose dziecko, które zatrzymawszy się na chwilę wpatrywało  się swymi bezwinnymi dobrymi oczami przekonując Liva o słuszności jego działań,  usłyszał charakterystyczne pochukiwanie z pobliskiego lasu zwiastujące: Zaczęło się!




                                                    Siły Polsko-Austryjackie 15 ps



Siły norweskie 7 PS



Początkowe rozstawienie i efekty






CDN
Akt pierwszy:

Przed bitwa najbardziej dokuczliwej jest cisza.. Te długie minuty zanim ziemia zadrży od huku wystrzałów.. 
Niedoswiadoczony żołnierz odczuwa silny strach, zanim stłumili go pompowana do żył adrenalina.. 

Ale nie Liv.. 
Dla niego to bylo kilka najlepszych sekund, całe życie nauczony podchodzić zwierzyny w książęcych kniejach zawsze wracał myślami do dzieciństwa.. 
Napawał się momentem gdy oddech zgrywa się z brzmieniem otoczenia, a sam muszkiet jednoczy strzelcem. wodząc lufa powoli sledził swoją ofiarę.. jakiegoś zupełnie nieświadomego zagrożenia rumianego austryjaka, który z zadowoleniem pogwizdywał zbiliżając  się w kolumnie do pozornie wymarłem wsi.
Jeszcze chwilką i kostucha przetnie cieńka nić żywota..

Nie potrzebował wydawać komend. Jego ludzie nauczeni wiedzieli że sygnałem będzie wystrzał ich dowódcy.

Rajtarzy przyspieszyli rozochoceni pozornie łatwa zdobyczą jaka było rozpościerajace się przed nimi sioło.. kopyta końskie zaczęły wyrzucać mięką rolna ziemnie.. 

I nagle padł strzał.. kula z precyzją chirurga trafiła w kręgi szyjne.. rajtar zesztywniał i zaczął osuwać się z siodła. Strzał idealny godny prawdziwego myśliego.. łaskawy w swej prostocie nie dający oczuć bólu ofierze.
Kostucha się tylko baldo uśmiechneło.. "Ach ten Liv.. zawsze mnie rozpieszcza"

Rajtarzy zdziwieni lekko zwolnili. Na to czekali norwegowie wypuszczajac pełna salwe.. mgła oparów wylotowych dosłownie zaległa wieś w tym z obsadzonego wcześniej wysuniętego domostwa.. strzeły padły miarowo zewsząd.
Kostucha zatanczyła z radości.. przykładajac swoją kosę dosłownie odcieła.. 1/5 żywot rajtarskich żołdaków..
Zapowiadał się prawdziwy bal


Dwa razy rajtarom nie należało powtarzać.. łamiac szyk rozpoczeli bewładne wycofywanie sie.
Liv gdyby był tylko czas na pewno zakreciłby swojego Wąsa..

Żołdacy zaczęli się wycofywać, ale nie Polacy.
Ten uparty naród zamiast uciekać wręcz przeciwnie nabierał ochoty.
Zanim norwegowie zdołali wykrzyczeć radość z tak fortunnego początku rozprawy z wrogiem, pod domostwa doskoczyły dwie kopmanie polskich dragonów ktorzy rozpoczeli miarowy systemowy ostrzał.. 
Wysunięta placówka polaków w