czwartek, 25 lutego 2021

Zdrajcą i Bohaterem zwany!

 







Siły Litewskie 12 ps


Siły Jerzego Sebastiana Lubomirskiego 15 ps


Prolog.


Rotmistrz chorągwi usarskiej, Stefan Rakoczy trzymając w ustach nadłamaną trzcinę, wsparwszy głowę o bogato zdobione tureckie siodło raczył się ciepłymi promieniami słońca.
Wracając myślami do wielu bitew kiedy to ganiali za Szwedami pod wodza JWO Marszałka Lubomirskiego, nadal nie mógł nic zrozumieć całej tej dworskiej intrygi.

Oleju mu w głowie nie brakowało, niemniej jednak wychowany w patosie rycerskich zachowań ciężko mu było zrozumieć dlaczego, największy i najwierniejszy obrońca Króla za potopu szwedzkiego obecnie zdany na infamilie, musiał zbrojnie domagać się swych praw.
W tych momentach cieszył się swym prostym żołnierskim życiem, gdzie wszystko rozstrzygało się końcem pióra jego szabli, bez intryg i knowań.
A jedyne fortele jakie stosował to podchodząc wroga lub co bardziej gładką niewiastę…
Właśnie.. niewiasty.. istna jego słabość, przez która nie raz o mało nie gardłował.  I chyba tylko dzięki pani fortunie udało mu się wyjść z dotychczasowych miłosnych igraszek bez większego uszczerbku.

Ale cóż zrobić, kiedy Bóg nie tylko krzepką rękę dał imić Stefanowi ale i też lico, które tak łatwo sikoreczkom w oko wpadało.
Poza tym, nie raz go dziadunio pouczał; „kiedy masz talenty to je rozwijaj bo tak rzecze Pismo!”
Dlatego oręża używał sprawnie nie tylko w boju ale także…

Rozmyślania przerwał mu pachołek, który zasłoniwszy słonce, stając nad nim, ledwo dysząc próbował coś nie składnie wyjaśnić:
- Panie nieszczęście! I kara Boska! Eeehhhh… Trza ruszać i z pomocą uderzyć. Panie! Eeehhh… ledwiem tu galopem dotarł…
Rozsierdzony Rotmistrz podnosząc się na łokciu i huknoł:
- Gadaj zdrów, w czym sprawia pachołku bo każę Ci ten kark wygarbować! Tylko składnie bo mi czas marnujesz!

Chwile później rotmistrz biegł przez obóz ponaglając swoich towarzyszy, nakazując natychmiastowy wymarsz. Prężni husarze nie założywszy niczego więcej niż to co mieli na sobie skoczyli do Koni.
Sprawa była gardłowa!



Akt I

Narastający od 1661 roku spór opozycji przeciwnej wzmocnieniu władzy królewskiej ze stronnictwem dworskim Jana Kazimierza doprowadził do oskarżenia przywódcy opozycji Jerzego Lubomirskiego o związki z obcymi państwami i podżeganie wojska do buntu. W grudniu 1664 roku sąd sejmowy skazał hetmana za zdradę stanu na utratę urzędów, banicję i infamię... Jerzy Sebastian pozbawiony praw został zmuszony do wycofania się na Śląsk wraz ze swoimi wiernymi oddziałami, w drogę zabrał ze sobą złoto i kosztowności z wiśnickiego zamku... Gdy już zbliżał się do granicy królestwa drogę zastąpił mu silny podjazd litewski, wezwany na pomoc przez samego monarchę by stłumić rebelię, słabszy, ale zmotywowany bo po okolicy rozeszła się wieść iż Lubomirski ucieka z kraju wraz z rodowymi klejnotami... Był ranek, 17 czerwca, słońce powoli wstawało... Hetman patrzył uniesionym wzrokiem wstecz za ukochaną ojczyzną... Jego przemyślenia przerwał straszny rwetes...

[Autor Konrad Rakoczy]


Jerzy Sebastian Lubomirski niedowierzał własnym oczom.. Jak to możliwe że taki stary lis jak on mógł dać się podejść jak prosta przechodka! Ruszywszy do wsi z wojskiem najemnym i lżejszego znaku celem zdobycia prowiantu, chcąc przy tym swoim majestatem powstrzymać żołdaków od zbytniej krzywdy na ludnośc, nie spodziwał się takiego obrotu sprawy.
Reagował błyskawicznie ale bałagan i harmider był godny krakowskiego rynku w upalny dzień handlowy!

Cholerni kirasjerzy, którzy weszli na opłotki wsi kłócili się sobą, bluzgając w charakterystycznym austryjackim języku. Choć nie wszystkie słowa było można wychwyć z tej odległości, to z pewności te które dochodziły do uszu Sebastiana mogły być godne co najwyżej murwy portowej!

Idioci zupełnie nie widzieli jak od drugiej strony wsi szło na nich zdyscyplinowane kwarciane wojsko z zamiarem dalece odbiegłym od polskiej gościnności

Taka to już pociecha z wojska zaciągowego!

Na szczęście krótkie sygnały trąbek po drugiej stronie wsi wskazywały, że polskie chorągwie wierne Jerzemu karnie ustawiały się do odparcia nawały Litwinów…

Tak Litwinów! Jak się okazało pierwsi którzy zaszli drogę Jerzemu Sebastianowi Lubomirskiemu wracającemu z wygnania byli właśnie boćwiarze. Co ich tu przywiało można było tylko się domyślać.. 
Jedno było pewne wykonując rozkaz psia mać powsinogi Króla Jana, postanowili stłumić iskrę buntu zanim zaczęła się dobrze tlić.. I co gorsza wszystko wskazywało na to że im się to uda.





AKT II

Centrum wsi.

Polscy dragoni, osamotnieni przez najemną rajtarię, biegli ku najbliższym domostwom uciekając przed rozpędzonymi Litwinami. Dopadwszy do drzwi domostwa wbiegli do ciemnej sieni czując niemalże oddech chrapi końskich łbów szarżującej kawalerii. Jedyny który zachował przytomność umysłu to wysoki Kapitan, który choć w myślach już przeklinał ten dzień, nie dając po sobie nic poznać na szybko lokował strzeców przy wąskich okiennicach.
Kiedy ostatni ludzie z jego oddziału dopadli do odrzwi domu kłaniając się wpas by przeskoczyć w biegu chamski próg, padł rozkaz: Ognia!
Zagrały pojedyncze muszkiety, nieskładnie i bez szansy uczynienia większego uszczerbku wrogiej linii kawalerii.. niemniej jednak tamci zwolnli!
Coś było nie tak.
Kilka sekund później świat zabłys a domostowo zachwiało się jak niewielka łaba miotana falami sztormu, który wyrywał fragmenty desek i odbierał ludzkie istniena. Ognisty podmuch szedł z zabudowań po prawej, to wroga dragonia znacznie lepiej wcelowana raziła skutecznym ogniem świeżo utworzony przyczółek.


Lewa flanka

Jerzy mógł tylko zaciskać pieści ze złości, mimo wysłania gońca połowa rajtarii odchodziła od wsi łamiąc linie. Drugie 3 kornety w pancerzach biernie stawały w szyku obronnym ani myśląc pomóc złapanym w pułapkę dragonom.
Zawrócił konia i ruszył na niesubordynowanych najemników, modlił  się w myślach o to by pozostali w wsi wytrzymali pierwsze uderzenie Litwinów.


Prawa flanka

Widząc co się dzieje rotmistrz kozackiej jazdy zawoławszy pachołka kazał mu co tchu lecieć do obozu i wezwać chorągiew husarską! Wszystko leżało w rękach tego młokosa..
Widząc zbliżająca się na nich karna rajtarię i pancernych wroga czół, że mając do pomocy jedynie lekko zbrojnych wołochów i dwie niewielkie chorągwie wolontarzy mogą nie wytrzymać nawet kilku pacierzy w walce z doświadczonym kwarcianym wojskiem.
Na razie się cofali.. pytanie jak długo się ta sztuka uda.







AKT III

Lewa flanka

Gromki głos Lubomirskiego w prawie nienagannym języku ojczystym przerwał 
dysputę miedzy Kirasjerami. Z tłumu jeszcze próbował zaoponować jeden z żołdaków wychodząc naprzeciw dowódcy klnąc z niezadowolenia godnego Agi który dowiedział się że tym razem jasyru nie będzie.
Zanim zdążył przemyśleć swój błąd zdmuchnął go wystrzał z pistoletu trzymanego w prawicy Jerzego.
Dowódca nie zwróciwszy nawet uwagi na zsuwającego się z kulbaki dywersanta, milcząc zbliżał się do linii rajtarów. Nie przezwyczajony do takich postaw obecne napawał się strachem, który szklił się w oczach pozostałych najemników.. przemowa która układała mu się w głowie dopiero właśnie dojrzewała..


Centrum

Rajtarzy wyciągnęli pistolety z olestrów tworząc nienanganna linie, przygotowując się do ostatniego argumentu który miał odgonić szarzujących litwinów..
Przyszło im nie raz oglądać szarże tych odważnych ludzi, którzy choć często uzbrojeni jedynie w wygiętą szable nie raz dawali popis pod murami ich ukochanego wiednia.
To właśnie tak Polacy pokazywali nie raz, że ich największym orężem jest ich własna fantazja, która łamała szyki najdoskonalszych chorągwi tureckich, przełamując je z dziecinną łatwością.
Tym raz jednak na drodze Polaków nie stali opaleni słoncem Osmanie, ale karni rajtarzy Świętego Cesarstwa Rzymskiego, którzy mieli po raz pierwszy spróbować się z polską nawałą..
Przez te ostatnie kilka sekund austryjacy mogli tylko podziwiać jak polskie chorągwie w pełnym galopie przenikają się wzajemnie, każda wycelowana w konkretny punkt linii obrony. Taką sztuczkę potrafili właśnie tylko Polacy, każda inna armia dawno by się w tym manewrze pogubiła.
Ojcowie nie raz im mawiali, uważajcie na nich! To nie ludzie tylko istne diabły na rumakach.
Teraz mogli tylko żałować że się ojcowizny nie słuchali.

Padła slawa z uniesionych ramion rajtarów, ostatnia deska ratunku. Może na innej armi zrobiło by to wrażenie, ale nie na zaprawione w boju kwarcianych. Próba odgonienia ich była tak skuteczna jak wywijanie kijem przed rozwścieczonym niedźwiedziem..
Przez dym oparów strzelniczych przelecieli polacy niesieni na skrzydłach swojej fantazji.. z gardeł słychać było gromkie „Jezus!! Maria!!”..

Młody rajtar nawet nie zauważył kiedy linii się złamała, wszystko działo się tak szybko, przyklejony głową do szyji końskiej, widząc błysk polskich szabli spadających na karki towarzyszy galopował w bezładnej ucieczce przeklinając dzień w którym zgodził się za pieniądze walczyć z tymi Lachami.
Teraz liczyło się tylko jedno.. przeżyć!


Prawa Flanka

Wojska prywatne Jerzego cały czas się cofały dziwiąc dlaczego Litwini jeszcze nie atakują, tym bardziej że z wioski wypadli w popłochu uciekający rajtarzy sieczeni przez ich pobratyńców.
Ale Rotmistrz wiedział.. to wojsko Kwarciane sprawione w boju.
Atakować nie musieli, wiedząc że zbyt odważna szarża może być niefortunna. Pozatym idać równym marszem zbliżali się do ofiary jak żbik podchodzący swoją ofiarę. Czekali aż dołączą do nich pozostałe chorągwie które kończyły rozbijać linie rajtarów.
Rotmistrz czuł jak pętla zaciska się na ich szyjach! Zmienić postać sprawy mógł już tylko cud!!







AKT IV

Centrum wioska

Zbita garstka dragonów stojąca za plecami swojego kapitana mierzyła celując swymi muszkietami w kierunku wejścia do domostwa. Ręce drgały, a płuca odmawiały posłuszeństwa duszone dymem unoszącym się po poprzednich wystrzałach.
Kapitan stojący z przodu cieszył się ze jego podwładni nie widzą jak drzy jego ręka, dzierżąca rapier skierowany sztorcem w kierunku odrzwi.. W to że ta drobna igła może powstrzymać kolejną nawałę polskich szabli mógł wierzyć tylko wariat. I to on miał być tym Wariatem
Czas biegł wolno, a dragoni w milczeniu wyczekiwali cudu i wroga.. żaden z nich jednak nie nadchodził.


Prawe skrzydło

Z cudami tak bywa, że jeśli się w nie bardzo wierzy lub pożąda potrafią zaskoczyć i przyjść w najbardziej niespodziewanym momencie, jak zapomniany dług u żyda.

Tym razem objawił się on w wyłaniającej się za wzgórza chorągwi prowadzonej przez samego Stefana. Towarzysze usarscy nie czekali nawet na rozwój wypadków, tylko od razu ruszyli rysią na wroga.
Na ten widok zerwały się pozostałe chorągwie idąc w surkus swoim wybawcom.

Litwini zaczęli się cofać zupełnie zaskoczeni nagłym pojawieniem się tak poważnego znaku.
Husarze pochylili kopie, rozpoczynając swój śmiertelny taniec. Pancerni na chwile zamarli widząc ten widok.. po raz pierwszy chyba w historii husaria nacierała na swoich. I choć miała być to bratobójcza i smutna walka nie sposób było odebrać piękna temu widowi.

Pancerni patrzyli w osłupieniu jak jak ich towarzysze Rajtarscy, z którymi ramie w ramie wygrywali tyle bitew, byli dosłownie rozrywani przez husarskie kopie. Tego nawet nie można było nazwać pojedynkiem.. wynik był przesądzony zanim odziały się zwarły, tym bardziej że cześć Rajtarów zrobiła to co potrafi najlepszego zrobić zawodowy żołnierz widząc majestatyczną szarże Polskiej kawalerii. Mówiąc kolokwialnie salwowali się ucieczką do najbliższego zagajnika licząc, na to że matka natura da schronienie przez nieuniknionym…

Lewe Skrzydło

Do wsi na czele kilku kornetów rajtari zbilżał się Jerzy Sebastian Lubomirski, kątem oka obserwując resztki wcześniej rozbitych pancernych kirasjerów. Poprzysiągł sobie wyjaśnić to z nimi już po bitwie, teraz nie było czasu na takie kownenanse..
Wściekły jak Zeus szedł na wrogie chorągwie jakby nie przejmując się tym że dopiero co rozbiły jego liczne odziały. Sami rajtarzy też jakby ożywieni jego postawą, a tak naprawdę strachem przed jego gniewem szli miarowym krokiem w stronę wroga. Wyglądało na to że dojdzie do decydującego starcia.



Akt V


Prawa flanka

Szarża choć udana, wprowadziła prawdziwy chaos miedzy odziały, które uderzyły na rajtarów, pomieszani wołosi, kozacy zupełnie się pogubili..
Na szczęście Rakoczy zachował zimną krew i krzycząc na marudów rozpychał ich bokami swojego rumaka pokazując swoim podwładnym kierunek dalszego uderzenia.
Bitwa nie była jeszcze skończona. W ich stronę rysią szli dumnie litewscy pancerni.
I tak oto miało dość do obrazka nad którymi zastanawiał się nie jeden hetman. Zderzenia dwóch poważnych znaków rycerstwa polskiego. Husari z pancernymi.
I to nie byle jakich.. Chorągwi Pancernej samego Janusza Radziwłła z Husarią samego Jerzego Lubomirskiego.

Zderzenie dwóch światów, które dotychczas razem podbijały świat budząc grozę i strach w sercach przeciwników Rzeczplitej!
Świata Litwy i Korony, świata dwóch najbardziej wpływowych magantów osławionych wieloma bojami!
I co najważniejsze szansa upustu emcji, które do dawna drzemały w obu narodach. Narodach które zdradzone przez swoich władców, na siłę zjednoczonych wbrew ich woli. Narodów dzierżonych przez władców, którzy z łatwością zwykłej przechodki najpierw obiecywali a później zabierali.
I trudno dochodzić kto miał w tym sporze racje. Jedno było pewne, pozornie miłujące się dwie połówki jabłka od dawna już gniły od środka nienawiścią.

I ta nienawiść miała teraz przerodzić się w majestatyczną szarże dwóch niedźwiedzi, które za kilka sekund miały złapać się w śmiertelnych uściskach.
I choć ktoś mógłby próbować od razu zgadywać wynik wskazawszy husarię.. to jednak baczniejszy obserwator zauważyłby że pojedynek ten był aż naddto sprawiedliwy. Otóż nie dość że panowie bracia husarze już złamali drzewka, to w dodatku w pośpiechu iścia z pomocą, znaczna ich cześć mogła poszczycić się co najwyżej zarzuconą kolczugą lub trzymanym w ręku kałkanem – na przywdzianie zbroi brakło czasu.

Litwinów zgubiła pewność. Przyzwyczajeni do walki z moskalem lub kozakiem jakby zapomnieli, że po drugiej stronie naciera na nich elita świata, dopiero jak się zwarli husarze dziwnie urośli.
A na czele tej monolitycznej góry królował Stefan Rakoczy, który siekąc swoją czarną szablą zrzucał z kulbak pancernych jakby to były zwykłe kukły a nie elita wojsk litewskich.
Jego umysł przysłoniła czerwień i myśli które skupiały się wokół kilku krótkich zdanań; „ Ja wam dam Litewskie chamy! Poczujecie gniew Polskiego szlachcica!”
Nic już nie mogło powstrzymać jego gniewu, tak jak i jego przedłużenia w postaci ramion towarzyszy.
Chorągiew nie zatrzymała się na pancernych.. depcząc ich doszli do zabudowań i wpadli miedzy domostwa..

Dragoni próbowali się bronić, lecz nie mieli szans.. Gniew husarzy wydawał się nie kończyć.

Resztę wojsk litewskich uratowały zmęczone mięśnie, które odmówiły w pewnym momencie dalszego udziału w rzezi.

Dyszącego okrwawionego Stefana mijał sam Jerzy Lubomirski prowadzący zwycięskich rajtarów, którzy podążali za rozbitymi Litewskimi kozakami, którzy dotychczas zwycięscy widząc obraz siły z jaką usarze dosłownie zmietli całe skrzydło jakby stanęli zamurowani nie potrafiąc walczyć z Rajtaria.

Litwa poraniona wycofywała się..
Jerzy jednak zakazał pościgu.
Tak naprawdę to był smutny dzień.. gdzie Polska ziemia piła jedynie polską krew.
Zupełnie nie potrzebne poświecenie żołnierza, który przesuwany po planszy ginął ku uciesze próżności możnowładców.




Epilog.

Przez obóz kroczył posępny jak śmierć Stefan, dopiero teraz dotarło do niego co właśnie uczynił.
Jego czaszkę rozrywały myśli, a wściekłość nadal tętniła w żyłach.
Wystarczyła iskra..
Kiedy podniósł wzrok zauważył grupkę ocalałych dragonów, otoczonych przez stado kruków.. Tymi krukami byli szydzący z nich rajtarzy, którzy drwili z nich wykrzykując coś w nieznanym dla niego języku, przodował im jakiś oficer
To wystarczyło.
Zaszedł mu drogę roztrącając po drodze rajtarów i bez zastanowienia huknął, sięgając ręką w kierunku miejsca w którym zwisała jego czarna szabla:
- Stawaj waść skoroś taki hardy! Zobaczymy jak teraz zaszczekasz pludraku!
Czarna szabla opuściła pochwę..

I znów kostucha miała dziś zatańczyć, ale tym razem miała popłynąć nie polska krew!




6 komentarzy:

  1. Jakie to jest dobre, szacun za opis. I Pasek by się nie powstydził takiego opisu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki waszmosci, tak sadziłam że Ci do gustu może przypaść ta historia ;)

      Ps. A wszystko przez jednego Jacka Dydyńskiego.. Wróć Komunę ;)

      Usuń
  2. Świetnie się to czytało. Piękny raport

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne, naprawdę barwny i plastyczny opis

    OdpowiedzUsuń